czwartek, 24 listopada 2011

niedziela, 20 listopada 2011

Grosz do grosza, a będzie kokosza.

Z cyklu poradnik przetrwania w USA: rozdział o pieniądzach.



Kasę dostaję co tydzień i w ten sam  tydzień bardzo łatwo się jej pozbyć.
Wstyd się przyznać, ale do tej pory to ja i oszczędzanie nie byliśmy sobie zbytnio bliscy.
Bo co będę sobie odmawiać.
Nie po to tu jestem, żeby powiedzieć sobie: nie, nie pojadę tam/ nie kupię tego/ nie wyjdę tu.
Mieszkam tu pewnie pierwszy i ostatni raz w życiu, więc będę zwiedzać i korzystać.
Więc jeżdżę, kupuję, wychodzę.
Aczkolwiek wszystko z głową i rozsądnie.
Do tej pory prawie wszystko co zarobiłam wydawałam na wyjazdy i wycieczki.

Ta reszta "prawie" to kawki, lunch na mieście i waciki.
Ale niestety brutalna prawda jest taka, że trzeba w końcu zacząć coś wkładać do tej skarpety.
Główny powód to taki, że muszę się już niedługo zapisać na następny kurs.
Teraz niestety już muszę sama zapłacić.
Boli, och boliiiii.
Więc ostatnio pół wypłaty ląduje we wspomnianej już skarpecie.
Skarpeta ma postać słoika, na który coraz częściej miło się patrzy, jak tak sobie stoi wypełniony dolarami.
Słoik lepszy niż konto w banku, bo wolę mieć na koncie tyle ile mogę wydać, a nie się zastanawiać czy już aby przypadkiem nie przekroczyłam swojego limitu.
Póki co sprawdza się świetnie.

Apropo konta.
Czas na temat główny.

Zaraz po moim przyjeździe założyłam sobie konto w Citi Banku.
Bo hości też tam mają.
Bo znam bank.
Bo mają najtańsze przelewy do Poladnii.
Bo mieli bardzo dobrą ofertę.
Bo wszystko miało być za darmo.
Ach, och.
Tak przynajmiej twierdził Pan W Krawacie.
Do czasu.
Nastała ogólnostanowa bankowa rewolucja mająca na celu wyciśnięcie z klienta każdego dolara.
I tak oto dwa miesiące temu dostałam uroczy liścik miłosny.
Poinformowano mnie bez krzty romantyzmu, że jeśli nie będę miała  na koncie 1500 $ albo nie będę otrzymywać jednego stałego przelewu i jednego stałego zlecenia do zapłacenia rachunku, to jest im niezmiernie przykro ale będę musiała płacić co miesiać 10 $ za prowadzenie konta plus 5 $ za kartę.
Oburzenie mną targnęło.
Targnęłam się z tym oburzeniem do banku gdzie Pan W Krawcie wszystko potwierdził.
Miałam ochotę go tym krawatem potrząsnąć, że tak nabijają klientów w dolara.
W zamian potrząsnęłam jedynie głową i powiedziałam, że życzę przemiłego dnia i, że zobaczymy się niedługo jak przyjdę zamknąć konto.
I tak zaczęłam kolędowanie po bankach.
Kolęda zakończyła się  w czwartek, kiedy to założyłam sobie konto w Wells Fargo.
Opcja bardzo dobra.
Konto dla studentów.
Tak, tak.
Moja obecność na Berkeley właśnie się zwróciła.
Opłata jest minimalna: 3 $ za miesiąc, chyba, że na koncie  będę miała 500$ to wtedy jest całkowicie za darmo.
Więc muszę wyciągnąć skarpetę i przerzucić trochę kasy na konto coby te 3 dolce zaoszczędzić.

Dolar do dolara to będzie dolarów chmara.

Jak Ci też mnie zrobią w jajo za jakiś czas to dam znać.
A teraz optymistyczny obrazek na koniec:




Oby już niedługo...

.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Kraina winem płynąca.

W Krainie winem płynącej byłam już dwa razy.
I na pewno będę kolejne dwa.....dzieścia.
Napa Valley.
Przepiękna, urokliwa, z klimatem.
Tam się chce wracać i odkrywać każdą winiarnię.
A jest co odkrywać, bo jest ich ponad 450.
Można spędzać każdy dzień przez cały rok w jednej  i tak jeszcze sporo zostanie.
Ja póki co byłam w 8.
Nawet taki niepijacz wina jak ja znalazł tam dwa takie, które trafiły w moje wysublimowane kubeczki smakowe.
Białe oczywiście.
Czerwonego nawet zapach mi nie pasuje.

Zwiedzanie Napy polecam zacząć od Visitor Center, w którym dostaje się mapę z wszystkimi winiarniami.
Pani Visitorowa po wysłuchaniu wynurzeń na temat co chcemy zobaczyć, co i ile wypić, kieruje nas do tych najbardziej odpowiednich.
Jeśli się ładnie uśmiechnie to można się też załapać na kuponiki z darmowymi tastingami, albo takimi  2 w cenie 1.
Koszt  tastingu to zazwyczaj do ok 10-30$, ale w tej cenie dają od 4 do 6 win do smakowania.
Więc można wyjść krokiem chwiejnym, zygzakowatym już po jednej winiarni.
Wiadomo, że pielgrzymowanie od winiarni do winiarni odbywa się samochodem, więc tamtejsza policja wyraża lekką tolerancję w przekraczaniu dopuszczalnych promili.

A teraz bierzemy lampkę wina do ręki o oglądamy zdjęcia dla wzmocnienia smaku:


                                                                  Wchodzimy!

...do tych pól malowanych winem rozmaitem... ;)
 




                                         Test na trzeźwość ostrości lub ostrość trzeźwości.







                                                                          Jak pies z kotem.





                                               Table for two, please! With the view!
  






                                                             Tak, to jest winiarnia:








                                                         Winiarnie jesienią są bajeczne!




Sorry nooo... 










                                           Zwierzę winne w winiarni. Albo i niewinne.





                                     I pamiętać o zakąsce! Bo nie można pić na pusty żołądek

JEDŹCIE I PIJCIE W NAPIE WSZYSCY!

CHEERS :)

środa, 2 listopada 2011

You know you’re an Au Pair in the USA when…

…you always introduce yourself with : ‘Hi! my name is (your name), I’m from (country) and I have (amount of children you are taking care of) children!!’
…everybody is greeting you with a ‘Hi.How are you!’ and you can’t respond fast enough, so you say it first!
…you spent all your money in the mall and you still have nothing to wear
…you say silly  instead of stupid
… you think $200 every week just for shopping and Starbucks is not that much
…you go to playdates
…you’ve seen more movies in one month than in your whole life at home
…you drive over 30 minutes to a friend just for a coffee and you think it’s not so far
…you only have other Au Pairs as your friends
…you say ‘like’, 'seriously', 'awsome' and ‘totally’ every three words
…someone has asked you stupid questions like: ‘do you have cars in your country?’ ‘Where is your country?’or "You don't have Thanksgiving??"
…you park as close to the store as possible so you don’t have to walk even one yard too far
…you cherish moments of silence more than ever before
…you notice yourself saying ‘GOOD JOB’ a hundred times a day
…you wonder why you slept the whole night long so uncomfortable and you notice the next morning, you slept on a barbie, a lollypop, sandtoys etc.
… you need to be creative to find new punishments because a time-out doesn’t work anymore
…you have to admit to mistakes you never did or put the blame on you
…you know now exactly how difficult it was for your parents to have little kids and you feel like saying sorry for all you’ve done to your mom and dad every day
…you’ve learned what it means to be patient. very patient.
…you know what a LCC is
…you know that you should never SHAKE A BABY!!! :P
…you take a nap, after you dropped off the kids at school (after being up for just 2h)
…you miss the good old days when you were able to go to the bakery and get real bread w/ real butter
…you don’t walk into the bank, you use the drive-thru to get your money
…you use Purell instead of washing your hands
…you know how to make MAC&Cheese
…you know what PBJ is
…you can list all the parks and playgrounds within 20 miles from your house
…you pick up kids in car line instead of walking to the school
…you can tell the difference between regular carrots and organic carrots
…people are staring at you when you put ketchup on pizza
…you feel murders guilt, when you forget the right snack for the kid
…you can't say "no" any more if your hostmom asks you "could you please...if you get the chance... just if it is no problem"
…you start apologizing for walking by someone in the grocery store
…the kids want something NOW!
…you didn't think that you can carry so much swim/ baseball/ soccer gear at once
…one cup of coffee doesn`t make you awake anymore. it just makes you alive
…you're sure you don't want your own kids within the next 100 years
…you don't care anymore about your looks when you're on duty
…babysitting in the evening means: watch a family movie and put  kids to bed as fast as possible
…you can take the carpools because you have so many kids in the car


and so on....and so on.....

We are not just Au Pairs. 
We are Gremlin Management Specialist.
 
 
 /Tekst znaleziony, podkradziony i trochę zmieniony/

 .