piątek, 28 grudnia 2012

The answer is... . Vol. 1


 Było świątecznie, wypadkowo, egzaminowo, ale w końcu usiadłam i się zabrałam za odpowiadanie na Wasze pytania. 
Dziękuję, za wszystkie! 
Mam nadzieję, że odpowiedzi Wam rozjaśnią parę spraw. Jeśli nie- pytać znowu :)
Część pierwsza dot. programu au pair:

W jakiej agencji jestes i moglabys mi powiedziec ile matchow mialas zanim wybralas ta rodzine u ktorej obecnie mieszkasz?
Przyjechałam z polskim biurem GAWO. Matchów miałam zero, ponieważ wskoczyłam na miejsce koleżanki.  Hości nie byli zadowoleni z APC i chcieli się przenieść do Au Pair in America. Jednak stanowczo zaprotestowałam po dowiedzeniu się ile owa agencja liczy sobie za pośrednictwo. Dyplomatycznie im wytłumaczyłam, że mnie nie stać na to biuro i hości byli bardzo zdziwieni, że au pair też musi za coś płacić, żeby wyjechać do USA :] Tym sposobem wylądowałam w GAWO, które wspólpracuje z dwoma amerykańskimi agencjami i oni wybrali Interexchange.

Czytałam, że korzystałaś z biura Gawo z Gdyni, jesteś zadowolona? Czy pomogą w razie problemów? Jak wyjeżdżałaś z Polski z Gawo to powiadomili cię, że jedzie z tobą też inna dziewczyna z Polski? Czy sama jej szukałaś, jakoś przez internet itp? Zawsze raźniej w grupie:)
Jechałam z GAWO i mogę szczerze polecić. Panie były przemiłe, odpowiadały na wszystkie głupie, upierdliwe pytania i potem po przyjeździe, już tu na miejsce, dostałam maile czy wszystko jest ok, czy jestem zadowolona.  Ale za nic nie mogę sobie przypomnieć czy to one mi powiedziały, że będę leciała z Patrycją czy dowiedziałam się tego z forum AP :P Forum dobra rzecz :)

Mam pytanie, planuję wyjazd do usa jako au pair z agencji Cultural Care, zastanawiam się tylko nad ubezpieczeniem, polecasz wykupić dodatkowe, czy wystarczy bazować na tym które jest wliczone w koszt programu ? 
Jeżeli wiesz, że masz skłonności  to chorowania,wpadania w kłopoty itp to tak, wykup dodatkowe. Opieka medyczna jest tutaj baaaardzo droga. Leki też. I rada dla każdej przyszłej au pair: zawsze trzymać 200$ schowane w skarpecie w razie czego na lekarza. Bo ja byłam bardzo zaskoczona na samym początku w USA, jak musiałam zapłacić od razu w gotówce lekarzowi.
A wiadomo, że au pair to raczej żyje od czeku do czeku :P

Ciekawi mnie jeszcze tylko to czy gdybym jednak nie wykupiła tego ubezpieczenia (tutaj w Pl) to czy można je wykupić tam na miejscu ?

Można na miejscu prywatnie. Ale po co? Lepiej już jechać z wykupionym. Przetestowałam ubezpieczenia z InterExchange i jedno było super, a drugie do kitu. Teraz od stycznia ma być znowu nowe. Dlaczego tyle ? Bo agencja każdego roku ma inną firmę ubezpieczeniową.

W sumie to tylko zastanawiam się jak to jest kiedy jest się całkowicie w obcej rodzince, czy nie czułaś się jak intruz?
Niestety w mojej czuję się dość często jak intruz :] Śmieję się z au pairkami, że w czasie wolnym zawsze każda się czai zanim wyjdzie np do kuchni wziąć coś do jedzenia, zrobić coś do picia itp. Ja nasłuchuję zanim wypełznę na górę. Dlatego mam porobione zapasy w pokoju, co by z głodu nie paść :P Jak któraś ma łazienkę osobno, to relaksującą kąpieli z bąbelkami bierze tylko jak famili nie ma w domu :)

 Czy czasami nie mogłaś się odnaleść i nie wiedziałaś co ze sobą zrobić, a miałaś wyznaczone godz. pracy?
Ja jak nie wiem co z sobą zrobić w godzinach pracy, bo np dzieci siedzą z rodzicami i nie wiem czy mam ich jeszcze pilnować, czy już nie, to idę robić pranie na dół, składam ręczniki dzieci, paruję skarpetki Młodego, sprzątam młodym w pokoju. Coś tam dłubię. Żeby nie było :P

Planuję wyjechać do USA jako Au Pair i powiem szczerze, że mój dotychczasowy entuzjazm stłumiło trochę czytanie przygnębiających blogów dziewczyn narzekających na hostów i wracających do Polski z powodu problemów. Możesz mi powiedzieć jak to jest? Faktycznie sporo rodzin jest nie do wytrzymania? Błagam, udziel mi odpowiedzi, ponieważ marzę o tym wyjezdzie odkąd pamietam, a teraz troszkę się przeraziłam, że moje marzenie może stać się koszmarem na miejscu. Będę ogromnie wdzięczna za odpowiedź, naprawdę niesamowicie mi pomożesz. Może masz jakieś spostrzeżenia? Jeśli nie własne,to może innych dziewczyn które tam poznałaś? Co z tymi rodzinami?
 Rodziny są różne i podłużne :P  Są i cudowne, które zabierają Cię wszędzie, pracujesz minimum tego co musisz i na prawdę czujesz się jako part of the family. A są i takie, które na skype są ah oh, a na miejscu po 2 miesiącach wychodzi z nich całe zło i dziewczyny uciekają raz dwa.  Nie da się rozmawiając  przez internet stwierdzić, na którą z tych rodzin trafisz. Jeżeli jednak intuicja podopowiada Ci, że to nie TO. To się nie pchać na siłę. Najgorsze co można zrobić, to brać rodzinę w akcie desperacji, bo już długo czekasz, miałaś milion rodzin na profilu albo żadnej, a koniecznie już teraz chcesz wyjechać do USA. A potem psikus i musisz przeżywać rematchowy koszmar lub co gorsza powrót do domu po kilku tygodniach. I American Dream zmienia się w American Horror.

Myślałam,że w CA można zrobić tylko teoretyczny test (bez praktycznego) jak sie ma prawo jazdy dłużej niż jeden rok ze swojego kraju. Ale chyba tak nie jest? Jak pomyśle,że mam po raz kolejny zdawać prawko gdziekolwiek, to mam ciaaaarrryyy....

W CA trzeba zrobić tutejsze prawko. Działa to też jako ID, więc  warto je mieć, bo ułatwia sporo dziennych spraw. Test teoretyczny i praktyczny to pikuś.  No i można zdawać teorię po polsku :)

Mam pytanie odnośnie prawa jazdy; czy po powrocie do Polski trzeba na nowo zdawać prawko czy można jeździć na tym z USA?
Nie można jeździć. Można poszpanować  jedynie :P Tzn. prawo jazdy tu wyrobione jest ważne tylko do końca naszej wizy albo jest ograniczone inną  konkretną datą jeśli nie jesteśmy jako au pair. Dopóki data się zgadza można na nim jeździć wszędzie.

 Uważasz, że wyjazd dla mlodej dziewczyny  jest dobrym pomysłem ? 
W Stanach jak wiadomo pełnoletność osiąga się w wieku 21 lat. Więc jeżeli masz ochotę wyszaleć się w klubach to odpowiedź jest jasna :) Po prawie dwóch latach mogę powiedzieć, że hości biorąc młode au pair nakładają na nie więcej zasad i ograniczeń. Nawet moi powiedzieli, że gdyby nie to, że jestem dorosła, to miałabym curfew, czyli godzinę powrotu do domu.
No i kolejną rzeczą jest tęsknota za domem, przyjaciółmi. Jeśli wyjeżdża się zaraz po maturze, to nie każdy daje sobie rade z takim przeskokiem do zupełnie innej kultury, gdzie to Ty musisz się zajmować innymi a nie inni Tobą. Dlatego uważam, nawet patrząc na własnym przykładzie, że warto najpierw pojeździć po Europie jako au pair, bo w razie co hop i jesteś w Polsce i zawsze ktoś pomoże. A  hop przez ocean  już nie jest tak łatwo :) Trzeba skończyć studia (żeby mama się nie czepiała. P.S pozdrawiam moją Mamę :D :* :* ), dojrzeć i wtedy fruuuuuuuuuu :)

Twoi hości mocno Cię kontrolują ? tzn musisz mówić dokąd idziesz, o której wracasz itd ?
Gdybym była młodsza to powiedzieli, że kontrolowali by mnie bardziej.
Jak wyjeżdżam na dłużej to sama z siebie mówię gdzie jadę i na ile. Jeśli wiem, że wrócę bardzo późno to zdażyło mi się pary razy napisać, że będę w nocy. No i zawsze piszę, jeżeli miałam wrócić do domu na noc, a nie wrócę, bo np nie chcę jechać z daleka po ciemku .


Ale mam do ciebie pytanko jak to jest z kosmetykami na lotnisku trzeba je pakować w specjalne woreczki. Można je kupić samodzielnie czy trzeba na lotnisku? i czy jak będę miała przesiadkę np w Amsterdamie to czy muszę kupić nowe woreczki czy te zakupione na Okęciu będą dobre. Bo już nie wiem słyszałam różne opinie a nigdy nie leciałam samolotem więc trochę sie denerwuję.

Na takich dalekich trasach zdecydowanie lepiej jest pakować w woreczki. W podręcznym każda buteleczka, krem cokolwiek nie może mieć więcej niż 75ml, więc wszystkie wielkie mazidła wrzućcie do bagażu głównego. Rada dla wybierających się do USA: brać dwa kremy, tylko te, bez których nie możecie żyć, bo caaaałą resztę za grosze kupicie tutaj.


Pierwszy raz lecę samolotem  wiec mam pytanko do ciebie. Mam problem z cera i dermatolog przepisze mi tabletki kilka sztuk żebym miała jak będe w Kanadzie. Czy mogę przewieść dużą ilość tabletek z około 5-6paczek":) Z góry dzięki za info.

Również przewoziłam spore ilości polskich tabletek i po prostu powyciągałam je wszystkie z opakowań, i a to parę listków wstadziłam do kosmetyczki, a to parę w skarpetki itp. Byle by to na prześwietleniu nie wyglądało na masowy przewóz :P No i oczywiście miałam kopie recept od lekarza,że muszę je mieć  i kropka. Just in case.


Mój angielski jest na poziomie podstawowym nie jest komunikatywny wiec sie troche boje. I czy znasz dziewczyny które nie znały języka w stopniu komunikatywnym i sobie poradziły jak to jest.
Jeżeli masz do opieki duże dzieci od ok 8-9 w zwyż to nawet z komunikatywnym angielskim sobie poradzisz, bo dzieciaki Ci pomogą, wytłumaczą a jak nadal nie zrozumiesz to po prostu pokażą. Jeśli masz maluchy to już gorzej. Bo takie to będzie ryczało, że ono do Ciebie mówi a Ty śmiesz nie rozumieć  co to jest giunveirlgjfamolirkf :P hehehe
Grunt to się nie bać i gadać gadać gadać. Nawet z błędami. To odbiorca ma się domyślić o co Ci chodzi :) Na górnolotne słownictwo przyjdzie później pora :) A, że amerykanie to w większości naród  życzliwy i pomocny, to cierpliwie wysłuchają i z chęcią pobawią się z nami w kalambury :P  Na szkoleniu w NY były dziewczyny, które nie umiały dobrze odpowiedzieć na pytanie: skąd jesteś, jakie masz dzieci, gdzie będziesz mieszkać, a jakoś dały radę :)

Czy gdybyś miała świetną rodzinkę ,ale lokalizacja byłaby średniawa to zrezygnowałabyś z tego, żeby jednak wcąż szukać rodzinki z tej wymarzonej Kalifornii?
W momi przypadku nie miałam dużo do gadania w kwesti rodziny. Trafiła się akurat w CA, więc jest super :) Ciężko mi powiedzieć co bym zrobiła mając wpływ na wybór rodziny. Mogę jedynie przypuszczać, że kierowałabym się jednak rodziną, a nie lokalizacją.

Czy jak jest się jeden rok jako au-pair i chce się przedłużyć to ma się ciągle ten 13ty miesiąc wolnego i zaczyna pracę u drugiej rodzinki dopiero w 14tym miesiącu?

Przy przedłużaniu na drugi rok, (lub 6 czy 9, miesięcy ) ten trzynasty miesiąc spada na sam koniec pobytu.

Czy swój wolny czas spędzasz tylko z innymi aupairkami czy masz również znajomych wśród amerykanów? :)
Zdecydowanie mam więcej znajomych wśród au pairek i polskich znajomych mieszkających w USA niż amerykanów. Jestem za mało rozrywkowa na poznawanie amerykanów :P

Czy na nocny rejs do Alcatraz poza sezonem letnim tez trzeba czekać ponad miesiac?? (bylam w SF na tych wakacjach przez kilka dni i musialam obejsc sie smakiem:( )
Na każdy rejs na Alcatraz trzeba kupować bilety ze sporym wyprzedzeniem. Więc jeśli ktoś planuje wycieczkę i chce pojechać tam w konkretny dzień to radzę zacząć od internetowej rezerwacji :)

Czy twoja HF wie że prowadzisz bloga o swojej przygodzie jako AuPair ? Jeśli tak to jakie mieli o tym zdanie ?
Nie wiedzą :)

Masz jakieś rady dla dziewczyn które chcą zostać AP w Stanach ? Np. co do wyboru rodziny lub finansów.
 Co do rodziny: dopytać się DOKŁADNIE czego rodzina od was oczekuje. I chcieć do na piśmie w mailu, dokładnie rozpisane zasady co gdzie jak o której i czemu. Potem w razie czego będzie się od czego odwoływać :) I pytać się o szczegóły: czy oczekują od was sprzątania w kuchni, zmywania, robienia prania, gotowania itp.
Jeśli lepiej się czujecie w wielkim mieście: nie pchać się na wieś. I odwrotnie.
Finanse: jeżeli jedziecie do USA jako au pair w celach zarobkowych: zły pomysł.
Jedźcie na Work and Travel. Jeźdzcie do UK, Norwegii, ale nie jako au pair do USA.
Bo co to za sens jechać taki kawał przez ocean, żeby nigdzie nie wyjeżdżać, nie zwiedzać, nie poznawać kontynentu, tak całkowicie różnego od naszego

Myślisz że po doświadczeniach jako AP zdecydujesz się na swoje dzieci ?
Dzieci uwielbiam, dają mi dużo radości,  ale swoich nie planuję mieć.
I bycie AP w żaden sposób nie wpłynęło, ani nie zmieniło mojej decyzji.

Żałujesz czegoś w decyzji zostania na drugi rok ?
Żałuję tylko tego, że zostałam drugi rok z tą samą rodziną.
Jak to się mówi: wybrałam sprawdzone zło. Nie zaryzykowałam wyjazdu na drugą stronę USA, bo bałam się, że mogłabym nie znaleźć rodziny. Stchórzyłam jednym słowem. Jeżeli miałabym drugi raz podejmować decyzję, to zdecydowanie pojechałabym odkrywać drugie wybrzeże USA.

Dlaczego postanowiłaś zostać drugi rok u tej samej rodziny? Nie kusiło Cię przenieść się w inny zakątek USA?
Z wygody. Jak pisałam wyżej: wybrałam mniejsze zło. Kusiło mnie przenieść się w inny zakątek, oj kusiło. Jak zrobiłam , tak zrobiłam. Widać tak miało być :)

Łatwiej w Stanach niż w Polsce zagadać do kogoś na ulicy ?
Oj tak! Tu zagadują cię non stop i można bez pardonu podejść i zagadać kogokolwiek! HOW ARE YOU DOINGGGGGGGG TODAY????? :D

Ciężko jest ci się zebrać po pracy żeby wyjść gdzieś z domu ?
W tygodniu: bardzo. Jestem zmęczona i marzę tylko, żeby rzucić się na łóżko, posiedzieć z kompem, coś obejrzeć i lulu. Jak wychodzę, to albo na siłownię, na zumbę lub do sklepu na dół po sushi albo lody :P Zdecydowanie lepiej idzie mi wychodzenie w weekendy :)

Znasz dużo AP z twojej okolicy lub innych stanów, jak się je poznawałaś ?
Niestety moja agencja nie jest popluarna na tym wybrzeżu ( IE jest z NY, tutaj rządzi APC :) ) więc mało jest au pairek.  Inne au pair poznawałam na kursach i potem więcej ludzi przez nie.

Co najbardziej denerwuje Cię w Twoich hostach?
Na to pytanie odpowiem jak już wrócę do Polski :) Długo by wymieniać :P

Byłaś au pair w Niemczech? Czy sądzisz, że było warto? Nauczyłaś się niemieckiego? ;p
Studiowałam niemiecki, więc bycie tam służyło raczej osłuchaniu się, pogadaniu i oczywiście jak zwykle: zwiedzaniu. Niemcy to specyficzny naród. Ale ja się zakochałam w tym języku, który uważam za cudowny (tak, własnie widzę wasze miny:   o_O   ) więc uważam, że było warto choć miałam tam również za każdym razem przeboje :P Zdrowotne i host familijne. Kiedyś opiszę :)

Co z podatkiem od "zarobków" Au Pair ? Gdzieś czytałam że najlepiej zapłacić jak się chce później zostać na dłużej i np przy staraniu się o stały pobyt może być problem.Jak jest ?
Szczerze: nie zapłaciłam tego. Przy tym co my zarabiamy to jest śmieszne, żeby im jeszcze tyle oddawać.  To jest program cultural exchange a nie " zaróbmy grube dolary" :] Trend wśród au pair jest raczej do nie płacenia.

Jaki był całkowity koszt programu (cena wszystkiego co trzeba bylo zaplacic do momentu zasiadniecia w smaolocie). Znasz jakichs chlopakow ktorzy brali udzial w Au Pair ? Co o tym sądzisz ?
Koszty są różne. Najlepiej przejść się po wszystkich agencjach i zebrać informacje i wtedy na spokojnie wybrać. 
Znam chłopaków au pair. Np dwie rodziny w okolicy tylko biorą facetów. Jest to jednak nie zbyt popularne. Ja osobiście uważam, że żeby wyjechać jako men au pair to trzeba mieć jaja i jestem jak najbardziej za! :) I na miejscu rodziny, która właśnie ma np 3 synów na pewno wybrałabym faceta , żeby się nimi zajmował.

 Za czym będziesz najbardziej tęsknić po wyjeździe ze Stanów?
Za kalifornijską pogodą przede wszystkim!!!!! :) Za szerokimi autostradami. Za chodzeniem do sklepu w piżamie gdzie nikt się nawet nie obejrzy i nie zdziwi. Za sushiiiiiiiiii. Za beztroskim życiem, które mogę tutaj często i gęsto praktykować, bo niestety po powrocie do PL dostanę mocno w D. od rzeczywistości. No i oczywiście za kawką ze Starbucksa :P

Które miejsce wywarło tu na Tobie największe wrażenie?
Grand Canyon- bo aż zamilkłam  z wrażenia na dłuuuugą chwilę. To teraz nie umiem tego opisać słowami.
I Hawaje. Ach Hawaje...

Czy gdyby sprawy wizowe wyglądały inaczej i nie byłoby tyle problemów z przeniesieniem się do USA, zastanawiałabyś się nad życiem w tym kraju?
A da się jeszcze  USA przysunąć bliżej do Europy?? :P heheh
Tak. Zdecydowanie bym się zastanawiała. Bo zarabiając przyzwoicie stać by mnie było na latanie do domu, do rodzinki.

Jak wyglądają formalności/załatwienia jeśli chce się zostać i przedłużyć wizę o rok?
Trzeba do kraju wtedy przyjechać?

Nie trzeba. Nawet agencja mnie ostrzegała, żeby nie załatwiać tego np. w czasie odwiedzin w PL, bo zdarza się, że  w ambasadzie nie przedłużają i wtedy kiszka. Tutaj wysyła się jeden papierek z potwierdzeniem,      że ma się wymaganą ilość godzin lub kredytów za szkołę ( bo to jest warunek ) i wszystko załatwia agencja.

Ile mniej wiecej dolców trzeba wziąć ze sobą jak się wyjeżdża jako au-pair? 
Wystarczy z 200baksów? Co chcę się czuć pewnie ,że na nic mi nie zabraknie... A i jeszcze jedno - w ramach 13tego miesiąca wizy już nie można się wybierać za granicę?
Zależy jak bardzo jesteś rozrzutna :P Ja miałam mniej niż 200 $ i starczyło na pierwszy tydzień :) Jak już jesteś z rodziną to muszą Ci zapłacić za ten tydzień co byłaś na szkoleniu. Bo to się już wlicza w godziny pracujące :)
W trakcie 13 miesiąca nie wolno wyjeżdżać za granicę USA. Jak wyjedziesz to Cię nie wpuszczą z powrotem.

EDIT:
sprawa z płaceniem za tydzień w którym było się na szkoleniu okazała się zagadkowa, bo myślałam, że wszystkie mają płacone za ten czas, a okazało się, że większość nie ma. Napisałam maila do LC , żeby wyjaśniła jak to na prawdę wygląda i czy może to zależy tylko od rodziny...

EDIT2: 
ok, z góry przepraszam, za wprowadzenie Was w błąd. <mojawinamojawina> :( :(

LC napisała mi ,że rodziny nie mają obowiązku płacić za ten tydzień kiedy jesteśmy w NY. 



Nie wiedziałam o tym, że rodzina ma swoją nianię na wyłączność, także w weekendy, byle by tylko zmieścić się w 45h/tydz. Sądziłam, że wolne weekendy to wymóg i norma... Tak jest tylko w Twojej agencji czy inne też tak funkcjonują?
Co do weekendów: au pair ma pracować 45h tygodniowo, rodziny rozkładają sobie te godziny jak im się podoba. W umowie jest jedynie wymaganie, że musimy mieć półtora dnia wolnego w tygodniu plus zagwarantowany jeden cały wolny weekend zaczynając od piątku wieczorem. I to jest standard agencyjny. A jak to wygląda w praktyce to wiadomo :P

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Big Bang.




Bang dosłowny.
Miałam w piątek poważny wypadek samochodowy.
Wróciłam po szkole z dzieciakami do domu i miałam jechać z Młodym na kung fu.
Ale hostka mi powiedziała, że dziś wyjątkowo nie ma zajęć tam gdzie zawsze, tylko musimy jechać do miasteczka obok.
Nie chciało mi się niesamowicie, Młodemu też, ale jak trzeba to trzeba,
Zanim zapakowaliśmy się do samochodu, po raz pierwszy odkąd tu jestem założyłam zimową kurtkę, bo było wyjątkowo zimno, ok 3st i zmusiłam Młodego, żeby również założył swoje UGGsy i ciepłą bluzę.
A zazwyczaj jak jedziemy na kung fu to on jedzie albo bez butów, albo w klapkach, bo tylko wyskakuje z samochodu prosto to klasy.
Zjechaliśmy z naszej mega góry i nagle się zorientowałam, że zostawiłam telefon na stole.
Młody się pyta po co zawracamy, to mu mowię, że nie można z domu bez telefonu wychodzić, bo jakby się coś stało to nie będzie jak mamy powiadomić.
.........
Wzięłam telefon, wsiadamy do auta, jedziemy.
Po drodze stoimy w korku i patrzę na księżyc.
Ponieważ było bardzo mroźno i  ani jednej chmurki na niebie, to widać było jak księżyc jest przysłonięty i został tylko cieniutki siep.
Wyglądało to niesamowicie.
Zazwyczaj zachwycam się takim widokiem, a tu nie wiadomo czemu, spojrzałam na "Łysego" i pomyślałam: źle wygląda, coś się stanie.
A moja intuicja nigdy nie zawodzi...
Przejechaliśmy w końcu przez korek i dojeżdżamy do zajazdu z autrostrady.
A tam cała linia do zjazdu zapchana.
Przede mną jakieś 15 aut stoi, więc stanęłam grzecznie też.
Stoję i nagle słyszę huk, tłuczone szkło i mocne uderzenie..
I w tym momencie mój umysł zrobił coś niesamowitego..
widziałam siebie, w zwolnionym tempie, lecącą przez kierownicę do przodu..
Bezwładne ręce, głowa..
I nagle pstryk!
Ocknęłam się i widzę, że mój samochód leci do przodu na boczne 4 pasy autostrady a ja wciskam gaz..
Natychmiast zahamowałam, i tylko wrzasnęłam MAAXXXXXXX.
On przytomnie krzyknął im ok, im ok.
Włączyłam awaryjne, wyskoczyłam z auta i poleciałam wyciągnać Maxa.
Wtedy zoabczyłam jak wygląda nasz samochód i dwa auta za nami..
Młodego musiałam wyciągać przez przednie okno...
Chwyciłam go i uciekłam na bok.
Facet, który stał przedmną zjechał na bok i biegał i sprawdzał czy nic nam nie jest.
Zadzwonił pod 911 i biegał rozstawiać race świetlne, bo ruch był taki, że ktoś by mógł w nas jeszcze przywalić.
Z ostatniego samochodu wyszła babka z 18m-cznym dzieckiem.
Miała złamany nos, ale nic im się nie stało.
Jej auto porzodu już zbytnio nie miało, części były porozwalane na drodze i ciekła benzyna.
Facet, w którego uderzyła, wleciał w drzewa na poboczu.
Cały przód i tył miał skasowany, z kurka lała mu się benzyna.
Jemu też cudem nic się nie stało.
A moje auto...
moje auto stało na środku dwóch ruchliwych pasów.
W wakacje zamienili mi VW Jette, na jak ja to nazywam Ogryzka: Honde FIT.



I teraz ten mały wypierdek stał bez tylniej szyby, bez bagażnika, bez tylniego prawego koła.
Ten facet wbił się w moją Hondę i zatrzymał 30 cm za plecami Młodego....
Wydaje mi się, że moja ucieczka do przodu i mój odruch wciśnięcia gazu go uratował, bo facet miał czas na skęcenie w prawo.
Bo inaczej wbiłby się w to nasze małe coś jak w masło....

Policja przyjechała po 15 minutach, co było skandaliczne, biorąc pod uwagę miejsce, porę i wygląd samochodów.
Ale nie śpieszyło im się, bo nie było rannych.
A my staliśmy wszyscy na boku autostrady, po ciemku, w mrozie.
Nogi mi się trzęsły jak szalone i co 3 sek pytałam się Młodego czy coś go boli, czy dobrze się czuje.
Powiedział, że tylko nogi mu się trzęsą.
Kazałam mu trzymać mnie za rękę i pod żadnym pozorem nie puszczać.
I tak staliśmy i czekaliśmy..
Dzięki Bogu mieliśmy ciepłe ciuchy, w które siłą wcisnęłam młodego przed wyjściem.
Było niesamowicie zimno.
5 minut przed przyjazdem policji, zatrzymał się jakiś facet i podbiegł do nas i zaczął się pytać czy ktoś potrzebuje pomocy, czy wszyscy są ok, czy chcemy jakieś koce, czy ktoś potrzebuje zadzwonić i powiadomić kogoś.
Pytał się każdego z osobna, bo nie dowierzał, że nic się nikomu nie stało.
Dopiero jak wszyscy powiedzieli, że jesteśmy fine, to uspokojony odjechał.
Myślę, że był to jakiś lekarz, który akurat po drodze przejeżdżał i zobaczył co się stało.
Pierwszy przyjechał holownik i najpierw zaczął się za usuwanie mojego auta ze środka jezdni.
Wrócił i powiedział: no tym to już pani nie pojedzie.
W końcu dotarła policja i zaraz za nią karetka.
Wzięli mnie z Młodym i babkę z dzieckiem do środka, pozwolili nam się ogrzać i sprawdzili czy z nami wszystko w porządku.
Młody nawet dobrze się bawił.
Siedział i mówił 'Aniaaa pierwszy raz jestem w karetce, it's so cool!!"
Szybko mu przeszło.
Ja siedziałam w szoku, odpowiadałam na wszystkie pytania policji i lekarzy, i tłumaczyłam, że to nie mój syn, że ja jestem nanny i że car belongs to my host parents " your husband??" nooo HOST PARENTS. "husband??" . ehhhhh...
Spisywanie wszystkiego zajęło ok godziny.
Policjant też był zdziwiony, że nic nam nie jest.
Muszę przyznać, że zajęli się nami niesamowicie sympatycznie, wszystko z uśmiechem, cierpliwie.
Po godzinie nasz Ogryzek vel Wrak został załadowany na lawetę, straż już sprzątała benzynę i resztki aut, a nas Pan Holowniczy zostawił na tak zwanej Plazie, czyli małym centrum handlowym, gdzie znalazł nam kawiarnię, w której mogliśmy poczekać na hostkę, żeby nas odebrała, bo on z samochodem jechał na policyjny parking.
Ja nadal się trzęsłam, ale Młody widziałam, że był całkowicie pochlonięty karetką i tym, że jedzie na przednim siedzeniu tow truck.
I kazał mi przestać go ciągle przytulać i pytać czy jest ok.
Wytłumaczyłam mu, że fakt iż uderzył się w głowę jest deadly serious i ,że jeśli nawet paznokieć go zaboli, to ma mi natychmiast powiedzieć.
To mi powiedział, że go za mocno przytulam i to go boli.
Małpiszon mały no :)
Siedzieliśmy w tej kawiarni prawie godzinę.
Dlaczego?
Bo jak się Młoda w domu wysypała, hostka zamówiła pizzę na kolację i musiały czekać na dostawcę...
Ich reakcji na wypadek i to co się stało nawet nie chcę opisywać, bo brak mi słów i w głowie mi się to nie mieści.
Powiem tak: zupełna obojętność i znieczulica.

Wróciliśmy do domu, poszłam do siebie do pokoju, nogi mi się trzęsły  i ciągle przed oczami widziałam ten moment kiedy leciałam w zwolnionym tempie.
Położyłam się i starałam się uspokoić.
Dopiero teraz zaczynały mnie boleć plecy, kark i ręce.
Po 3h wyszłam na górę coś zjeść, ale nie mogłam nic przełknąć.
A oni siedzieli i mieli movie night...nawet się nie odwrócili...
Potem dostałam tylko sms, że jutro rano o 10.00 będziemy jechać, po nowy samochód do wypożyczalni i muszę tam być...

Rano nie mogłam otworzyć oczu.
Miałam spuchnięte całe oczy, chociaż nie płakałam.
Chyba, że przez sen i nic o tym nie wiem..
Nie mogłam szyją ruszyć, ręka mi cierpła i czułam się kompletnie wypruta z emocji.
Było mi wszystko jedno.
Wyszłam na górę o tej 10.00, a host: w poniedziałek  będą do Ciebie dzownić z ubezpieczalni, wypytać po wypadek bla bla bla, to co- Honda się sprawdziła bo nic wam się nie stało, nie?
Spojrzłam się na niego i spytałam: "Are you serious?? Trzy auta są do kasacji, młodego wyciągałam przez przednie okna, bo samochód zatrzymał mu sie na plecach i po naciśnięciu hamulca samochód leciał nie wiadomo ile jeszcz do przodu and you're asking me if the Honda is a good car?"
Bo on chcąc oszczędzić wziął taki mały wypierdek do wożenia dzieci, który nawet ledwo podjeżdża pod naszą górę, na której mieszkamy..
Bez komentarza.
Pojechaliśmy po nowy samochód  do wypożaczalni, a ja cały czas gdy patrzyłam na kierownicę to widziałam lecącą siebie i te bezwładne ręce.. straszne uczucie.
Nawet nie pamiętam jak mnie rzuciło do tyłu.
Tylko to zwolnione tempo.
W wypożyczalni wybrał mi sporego Forda, wręczył mi kluczyki i to wszystko.
Bye.
Musiałam wrócić do domu.
Jechałam żółwim tempem, kierownicę ściskałam mocno i jak maniaczka wpatrywałam się w górne lusterko i sprawdzałam, czy Ci za nami na pewno hamują i we mnie nie wjadą.
Przez cały dzień nic nie mogłam zjeść.

W niedzielę obudziłam się znowu ze spuchniętymi oczami, nadal mnie kark i bark bolał.
Dalej nic nie mogłam zjeść i czułam się taka zobojętniała i taka "whatever"
Młoda miała tego dnia b-day party w domu, na którym chciała, żebym była, więc stwierdziłam, że wytrzymam i pojadę do szpitala na kontrolę po tym.
Okazało się, że moja obecność na party polegała na tym, że hostka mi tylko mówiła " could you do hot cocoa? could you warm up cider? could you change plates for cake?could you this....do that.... thank you."
A co ja durna robiłam??
To o co ona prosiła.
Byłam taka zobojętniała, że nawet nie umiałam zaprotestować.
Nawet mi się nie chciało uśmiechać.
Snułam się tylko i robiłam to co ona mi kazała.
A host z Młodym się cwanie zwinęli do kina i zostawli mnie i ją i 12 rozwrzeszczanych  dziesięciolatek.
Po 2h hostka rzuciła pomiędzy jednym łykiem kawy a drugim " how are you feeling?"
Mówię, że really bad and i will go to ER to check my eyes and neck.
"But after the party?"
Oczywiście, że after the party, bo przecież nie śmiałabym jej zostawić samej na urodzinach jej dziecka....!
Impreza się skończyła.
Posprzątałam, pozmywałam i mówię, że jadę na Emergency.
"OK, let me know when you come back"
Wróciłam po 2,5 h, widzieli, że wchodzę do domu.
Chyba nie muszę mówić, że nikt się nie zapytał co i jak...
I teraz siedzę i ryczę i piszę posta.
Czuję się fatalnie.
Psychicznie i fizycznie.
W szpitalu mnie zbadali i lekarz powiedział, że mam po prostu szok mięśni po nagłym uderzeniu i powinno mi przejść za ok 3 dni, a oczy tak reagują na wielki stres i uderzenie głową w zagłówek, ale że żadnych zmian w obrębie głowy nie ma, ale jeśli mi do środy nie przejdzie to mam natychmiast wrócić na ER.
Powiedział też, że nie powinnam jeździć przez parę dni, leżeć i rozluźnić mięśnie.
Już to widzę.
Jutro muszę zawieźć dzieci do szkoły, jechać na policyjny parking powyciągać rzeczy, które zostały w aucie, załatawić wszystko z ubezpieczniem, odebrać dzieci, porozwozić na zajęcia.
Hosta nie ma, bo wyjeżdża, hostka pracuje.
Już to widzę jak odpoczywam.
Au Pair nie może chorować, mieć wolnego.
Bo niestety, ale amerykańskie matki nie umieją się same zająć swoimi dziećmi.
One po każdym weekendzie z dziećmi są mega zmęczone i muszą odpocząć.
Dlatego program au pair jest taki popularny w stanach...
Idę spać.
Jestem wykończona.
Rano  o 6.15 pobudka.
Bo dzieci same się do szkoły nie wyszykują.....



EDIT:
wstałam rano, wychodzę na górę potłuczona,mówię HI.
Hostka robi sobie kawkę, zmienia ściółkę świnkom, gotuje organiczne brokuły dla psów a ja się kręcę i robie dzieciom lunch.  Po dłuższej chwili pyta się : how was in ER?
Mówię, że mięśnie mam mega naciągnięte, że powinno mi przejść do środy, oczy mam schładzać i mam dużo odpoczywać i dostałam tabletki na rozluźnienie mięśni, po których  nie wolno mi jeździć autem i za dużo robić przez parę godzin.
"AHA OK".
I odwróciła się robić pianę do kawy...
Siedziałam w kuchni i się popłakałam.
Ja jeszcze jakoś wierzyłam i liczyłam, że może mi powie : "i can take kids to school" czy cokolwiek.
Zwłaszcza, że ona cały czas pracuje w domu.
Sama sobie układa godziny i dysponuje czasem.
Więc pół godziny by ją nie zbawiło.
Oni się nawet nie spytali czy nie boję się jeździć samochodem...
A spędzam w nim dziennie ok 4 godz wożąc ich dzieci...


Zostało mi już tylko 170 dni, a pracujących jeszcze mniej.
Co zaczęłam- skończę.
I nie chcę ich już więcej widzieć.



wtorek, 4 grudnia 2012

100 pytań do..

Zgapiacz ze mnie paskudny, bo postanowiłam podkraść Uli pomysł  z pytaniami.
Bo kto pyta nie błądzi.
Nie ma głupich pytań.
Jeżeli chcecie dowiedzieć się czegoś na temat au pair, USA czy nawet ceny wacików -pytać!
Piszcie w komentarzach pod postem lub jeśli wolicie tajniacko - wyślijcie e-mail.
Wszystkie potem pozbieram i na nie odpowiem.



P.S. waciki 3,29 $ :)


sobota, 1 grudnia 2012

Bezsłoneczność w Seattle.


Bezsenności nie było.
Wręcz przeciwnie.
Zasypiałam jak małe dziecko po całych dniach intesywnego zwiedzania.
A było to tak...
w Thanksgiving wybrałam się z dwoma koleżankami do Seattle.
Dlaczego w Thxgiving?
Bo my indyka nie czcimy.
Bo trzeba odpocząć od hostów..
Bo bilety były dosyć tanie.
Bo nie będzie tłumów na mieście.
I nie było.

Na miejscu, już w hotelu, uśmiechnęłam się uprzejmie do Pana W Recepcji czy także tego no jakiegoś pokoju z widoczkiem na Space Needle by nie miał...
Miał.
Widok miał się tak:



Nie zdążyłyśmy się za dużo nacieszyć pokojem, bo od razu poleciałyśmy na Needle.


Z wieży widać było całe Seattle, które tego dnia było  mroźne jak ***&%^#%#$@$@.
Prawdziwa polska pogoda.


Wtedy bardzo bardzo zatęskniłam za Kalifornią.
Zgodnie z przewidywaniem, ludzi można by policzyć na palcach, więc miałyśmy sporo czasu, by dokładnie pooglądać okolicę.




Jako zagorzałe fanki Grey's Anatomy chciałyśmy również wypatrzeć jak najwięcej miejsc z serialu.
Ogólnie to jest jedna wielka ściema i prawie cały serial kręcony jest pod LA.
W Seattle robią tylko pojedyńcze ujęcia i potem podkładają pod budynki i scenografię kalifornijską.
Do paru prawdziwych rzeczy wykorzystywanych w serialu można zaliczyć dom Meredith, który faktycznie jest w Seattle ( ale tam nie zdążyłyśmy dotrzeć) i lądowisko helikopterów, które znajduje się na szczycie budynku telewizji i było jedną ulicę od naszego hotelu.
Ach!



Podniecałyśmy się za każdym razem, gdy tam przechodziłyśmy.
I podniecać się będziemy już zawsze oglądając helikopter i lądowisko  w Grey'sach.



Kolejnym przystankiem był Pike Place Market.
Jest  to jeden z najstarszych non stop działąjących rynków w USA
Obecnie głównym produktem tam sprzedawanym są różne i najróżniejsze ryby.


Muszę przyznać, że jest to niewątpiliwie urocze i klimatyczne miejsce.
I zatłoczone.



Jedynym minusem było to, że dookoła Pike Place jest pełno bezdomnych.
Ogólnie  w żadnym innym mieście i jego ścisłym centrum nie widziałam ich tylu!
Na każdej ulicy.
Na dodatek co chwila zaczepiają, proszą o pieniądze, podchodzą niebezpiecznie blisko.
I to w środku dnia.
Strach było chodzić gdzieś samemu.
W jednym miejscu zaraz przy Pike naliczyłam ich ponad 20!
Siedzieli na ławkach, krzyczeli coś i bacznie nas obserwowali.
Brrr. Uciekłyśmy szybciutko.


Po rynku wjechałyśmy jeszcze raz na Space Needle, bo wiadomo, że miasto nocą jest najpiękniejsze.
Oj jest.





Następnego dnia z samego rana pojechałyśmy do Museum Of Flight.
Czyli to co gumisie lubią najbardziej.
Boeingi, myśliwce, helikoptery. Aajajaj raj.
Całe muzeum jest ogromne i mają niesamowicie dużo modeli i opisanej historii.
Trzeba by tam siedzieć cały dzień by to wszystko przeczytać a nam jak wiadomo zegar tykał.
Więc szybciutko rundka po Air Force One, słit focia z astronautą i symulator lotu myśliwcem.

welcome on board, Miss President Anna

lecę bo, chcęęęęę



za rączkę, pod rączkę i do kawiarenki :)



 

Lot nazywał się fachowo Experience Flight.
Zamykają po dwie osoby i się zaczyna...
Każda z osób ma drążek i mogą się po jakimś czasie zamienić kto pilotuje.
A pilotuje się tak, że kapsuła kręci się dookoła własnej osi, do góry nogami i we wszystkich możliwych kierunkach.
Pani Pilot Anna i Pani Pilot Patrycja w swojej jakże krótkiej karierze lotniczej zasłynęły manewrem typu korkociąg i beczka.
Oraz niekontrolowanym atakiem śmiechu w krytycznej sytuacji.
Takim, że jak nam druga Ania doniosła-nawet ci co stali w kolejce się śmiali.
Nam było mniej do śmiechu, bo diabelstwo było tak wrażliwe na ruch, ,że jak żeśmy się obróciły ze 4 razy dookoła własnej osi to myślałam, że mi oczy wypadną.
Przez całą chwilę wisiałyśmy do góry nogami, bo za cholerę nie mogłyśmy wyprostować lotu i nie wiedziałyśmy do końca, której drążek jest aktualnie tym głównym.
Przeciążenia były niesamowite.
Genialna sprawa!
JA CHCĘ JESZCZE RAZ!!!!


Wieczorem wpadłyśmy jeszcze do Pacific Science Museum na chwilę przed zakmnięciem.
Super muzeum.
Mnóstwo doświadczeń i ciekawostek.
Polecam!





Ostatniego dnia rano pojechałyśmy szybko do aquarium i na rejs statkiem po porcie.
Wyjątkowo pokazało się chociaż trochę błękitnego nieba i słońca.










Po porcie poleciałyśmy do EMP Museum.
Muzeum bardzo ciekawe jeśli ktoś słucha Jimi'ego Hendrixa, Rolling Stones, Nirvany lub jeśli ktoś umie grać na jakimś instrumencie.
W środku są wytłumione boxy z gitarami, keyboardami, perkusją i można sobie pograć.
Jak ktoś nie umie, to komputer  go nauczy.
Można nawet podłączyć swoje mp3 i grać do swojej piosenki.




Niestety muzeum nie trafiło w nasz gust muzyczny, więc pobrzdąkałyśmy trochę na gitarze, powaliłyśmy w perkusję i pojechałyśmy się spotkać z Gosią, au pair w Seattle, którą poznałam przez swojego bloga.
Niestety miałyśmy mało czasu więc poszłyśmy coś zjeść i potem Gosia zaprowadziła nas do najbardziej obrzydliwej i osobliwej atrakcji miasta: Gum Wall.
Tak- GUM. Guma. Guma do żucia.
Guma, która po przerzuciu uroczyście trafia na ścianę z milionem innych gum.
Wygląda to niesamowicie!



Pachnie już niesamowicie mniej ładnie.
Oczywiście dorzuciłam swoją wymemłaną,miętową gumę do owej ściany.
Można by więc rzecz, że jestem częścią atrakcji turystycznej.
Jak nie, jak tak.
Stick it!



 Jak już udało nam się odlepić od tej ściany Gosia pokazała nam restaurację, w której kręcili Bezsenność w Seattle.


Ach no i zapomniałam o najważniejszym:
pierwszym Starbucksie!
Byłam, w kolejce stałam, kawę wypiłam.





A potem zmarznięte, zapadane i wywiane wróciłyśmy do hotelu, położyłyśmy się spać na trzy godziny i fruu do Kalifornii.
Kalifornio! Jak ja się cieszę, że ty jesteś taka ciepła!
Słoneczko moje :)

 A na koniec seattlowskie śmieszności:




P.S.
Przed wyjazdem wykupiłyśmy sobie tzw City Pass za 70$ i w tej cenie były wejścia do tych wszystkich muzeów, rejs po porcie plus wjazd dwa razy na Space Needle. Gdybyśmy kupowały każdy osobno to wyszło by trzy razy drożej. Korzystne jest równieź to, że mając City Pass omijamy kolejki po bilety bo wchodzi się wejściami vip :)

środa, 14 listopada 2012

Oahu-Go-Round. Hawaii vol. 4

Na dworze zimno, ciemno, więc najwyższa pora wrócić na Hawaje.
Kolejną atrakcją, którą wykupiłysmy w biurze była wycieczka busem dookoła wyspy.


Można by powiedziec, że jest to pójscie na łatwiznę.
Bo co to za zwiedzanie w autokarze, przez szybkę.



Otóż nie jest to zupełnie pozbawione sensu, bo pozwala się swietnie rozeznać w terenie co, gdzie, jak i wtedy wiem gdzie chce wrócić.
Zwłaszcza jeśli ma się tak napięty grafik jak my i mało czasu.
Kolejnym plusem jest to, że kierowca ,rodowity Hawajczyk, przez cały czas opowiadał ciekawostki  i anegdoty związane z miejscami, w których bylismy.
Niektórych informacji na próżno szukać w przewodnikach.
Minus był tylko jeden.
I to dosłownie minus.
Jedno słowo: KLIMATYZACJA.
Zimno, zimniej, lodówka.
Pogoda na wyspie również nie rozpieszczała tego dnia.







Tak na Hawajach też bywa brzydko.
Więc na pierwszym stopie, poleciałam do sklepu i kupiłam najtańsze pareo jakie znalazłam, żeby chociaż trochę się przykryć.
Pati kupiła sobie jedno też, ale że jej nie było zimno, to ukradłam to jej również i zawinęłam się w oba jak takie ludzkie burritko tudzież nalesnik.
Nalesnik w pozycji chodząco-zwiedzającej wyglądał jak porządna arabska pozakrywana kobieta:



Wycieczka trwała 8 godzin, w tym godzinny postój na lunch.
Zobaczyliśmy m.in:
Plantację DOLE gdzie rosną najsłynniejsze anansy.
Apropo rośnięcia to byłam bardzo zdziwiona, że te owoce rosną w ziemi!


Znalazłam również drogowskaz z paroma sugestiami na kolejne wycieczki :)



Ktoś tu przedawkował ananasy...


Jest tam również najwięjszy labirynt na świecie.
Poradzono nam nie wchodzić, ze względu na ograniczony czas wycieczki oraz obawy przed zgubionymi turystami.
Podobno paru z zeszłotygodniowej wycieczki jeszcze się tam błąkało....



Udało się nam też zobaczyć Monk Seal- najstarszy gatunek foki na świecie.
Jest  to zagrożony gatunek, dlatego gdy tylko jakaś sztuka wylegnie na plażę, natychmiast dostaje swojego Guarda, który pilnuje by foczysko się wyspało i nikt jej ogona nie zawracał.



Tak więc foka spała a inne foki robiły sobie zdjęcia.
Foka polska wygląda tak:



Kolejny stop był moim ulubionym, bo dawali jeść :)
Dotraliśmy na planatację orzeszków.
Orzechy makadamii są bardzo zdrowe i pełne witamin, ale mają największą ilość tłuszczu z orzechów, dlatego nie wolno ich wcinać jak cukierków.
Ciekawostką jest, że  z niewiadomych powodów  te orzeszki są trujące dla psów i kotów i to nawet w niewielkiej ilości.
Ludziom zdecydowanie nie szkodzą o czym przekonałam się na własnej skórze próbując ok 10 różnych rodzajów i smaków.
Były karmelowe, popcornowe!, kawowe i kilka innych.
Robiło się jedną rundkę między koszami i można było brać skromnie po ok 2-3 orzeszki, ale ja, jako konser i degustator, by dosmakować każdy okruszek zrobiłam jeszcze dwie rundki.
A co!
Najpyszniejsze orzechy jakie jadłam!!!
Po tej, jakże udanej konsumpcji trafiłyśmy na tyły sklepu gdzie Hawajczyk W Przepasce Z Liści Na Biodrach,
otwierał kokosy, robił z nich sok na życzenie i malował pięknie na skorupach.
Komentujemy z Pati zawzięcie wszystko dookoła, a tu nagle słyszymy Dzień Dobry piękną, płynną  polszczyzną, z akcentem i N z dziwną kreseczką.
Odwróciłyśmy się napięcie i szukamy, kto to powiedział.
A to Hawajczyk W Przepasce.
I się śmieje.
Ale skąd , jak to, skąd ta poprawna wymowa????
"A bo moja dziewczyna była z Polski...ale zostawiła mnie dla Polaka,,,ehhh"

 Ah te Polki!

Naszym ostatnim stopem było miejsce, w którym był gejzer Halona Blow Hole , ale niestety trzeba mieć dużo szczęścia, żeby trafić kiedy wylatuje w powietrze.
Nam udało się zobaczyć malutkie piernięcia Matki Natury.
Zawsze coś!
Do tego widzieliśmy żółwia w wodzie. O.
Ja dopiero za trzecim razem go wypatrzyłam, bom ślepa, ale w końcu zobaczyłam.
No i najbardziej niesamowitym zjawiskiem w tym miejscu były skały, a w  zasadzie skamieniała lawa.
Idealnie było widać jak lawa układała się warstwami, jak wpadała do oceanu i jak wodą ją zatrzymywała.
Dopiero tam faktycznie było widać, że Hawaje to jeden wielki wulkan.
No nie powiem, ale jakąś mała erupcję to bym sobie obejrzała,
Ale to następnym razem, na innej wyspie.








A tu jeszcze parę widoczków po drodze:

















I FRYTKI DO TEGO!!! :D 

 Chinaman’s Hat, wyspa, która zagrała w wielu  filmach i serialach, m.in: Piraci z Kraibów, Karate Kid II czy Lost.


Aloha!